niedziela, 3 maja 2015

Sintra i Cabo da Roca. Czerwiec 2011 roku

Liznąwszy Lizbony, bo trudno uznać, że przez dwa dni poznałam miasto, ruszam dalej, bo i tak wiem, że i kilka tygodni byłoby mało. Toteż muszą mi wystarczyć lizbońskie impresje i jeszcze jeden dzień, który mam zaplanowany na koniec podróży.

Kolejny cel to Sintra i zamek Maurów. Mam w planie wspinaczkę do zamku, chociaż 99% turystów po prostu wjeżdża tam autobusami. Jak się później okazuje wędrówka pod górę wprawdzie była męcząca, ale dzikość przyrody po drodze zachwycała. 

Ale po kolei. Do Sintry jadę podmiejskim pociągiem.



Zaletą tej podróży jest możliwość obejrzenia - chociaż  z daleka - pozostałości akweduktu rzymskiego.





Śliczny dworzec w Sintra zapowiada architektoniczną wyjątkowość tego miejsca.Zaczynam wędrówkę ku zamkowi Maurów podziwiając kolejne perełki architektury i mozaikowe nazwy ulic i parków













Powoli wychodzę z miasta i zagłębiam się w tajemniczy Park Pena. Tego nie zobaczą turyści wjeżdżający na górę autobusem.

Pena Park to miejscami dziewiczy las, który powstał na 200 hektarach powierzchni, w tym samym czasie co Pałac Pena. Wypełniony jest egzotycznymi gatunkami drzew i roślin, sprowadzanymi przez dworzan króla Ferdynanda II z dawnych kolonii portugalskich, ale też Australii i Ameryki Południowej.








Do tego wraz z rosnącą wysokością otwierają się malownicze widoki na Sintre z jednej strony, a na Zamek Maurów z drugiej.

Piękny widok na nie tak - moim zdaniem piękny - Pałac Pena


Na koniec zostało już jedynie zdobycie samej twierdzy










Na szczycie poznaję przemiłych Hiszpanów, którzy chyba uznali, że wspinaczka na szczyt - mijali mnie samochodem pod górę - mi już wystarczy, zaproponowali dowiezienie do przystanku, skąd miałam autobus do Cabo da Roca, najdalszego punktu Europy wysuniętego na zachód nad Atlantykiem. Skorzystałam, bo pieszy powrót w dół jakoś mnie nie bawił, a na autobus trzeba było długo czekać.

Wkrótce też mogłam podziwiać skaliste widoki













Niestety na autobus do Lizbony przyszło czekać kilka godzin, zapadł wieczór i zrobiło się straszliwie zimno. Warto nawet w Portugalii mieć coś ciepłego do ubrania, kiedy po drodze Atlantyk.

Dzień trzeci podróży zakończony. Jutro pożegnanie z Lizboną i spotkanie z Evora.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz