niedziela, 17 sierpnia 2014

Koniec szkockiego tryptyku

Tak mi wychodzi, ze opowiadam o tych moich dawnych wędrówkach po świecie po kawałku, a dokładniej w trzech kawałkach. Ten będzie trzeci i ostatni ze wspomnieniami ze Szkocji.

A będzie o historii, bo jako archeolog wedle dyplomu, nie mogłam nie odwiedzić znajdujących się w pobliżu miejsc, gdzie jedne z najstarszych śladów cywilizacji leżą sobie widoczne i do tego w niezwykłej scenerii. Kilmartin Glen, bo o tym  miejscu mowa, jest oddalone od Kilmelfort jedynie kilkanaście mil, a do tego prowadzi tam - jak wszędzie w tej okolicy - malownicza kręta droga. 

Po drodze nie sposób ominąć widocznych z daleka ruiny XVI wiecznego zamku zbudowanego przez Biskupa Argyll w czasach Marii Stuart. Zrujnowany podczas klanowych walk, nadal przyciąga imponująca urodą, tajemniczością, niezwykle romantycznym umiejscowieniem.

To Carnasserie Castle


Widok z oddali

  
z bliska


z góry

i od środka





Ciekawych fachowych informacji o szczegółach architektonicznych odsyłam do doskonale opracowanych stron Undiscovered Scotland . Dodam jedynie, że jest to dość unikalne miejsce, bo to co stoi do dzisiaj jest budowlą zachowaną całkowicie bez zmian od czasu jej powstania.

Jeszcze nie dojeżdżając do Kilmartin, można zboczyć z drogi do jednego z typowych zapomnianych portów, ze zrujnowanymi budynkami i maszynerią

Tutaj to Loch Beag  




Sama wioska Kilmartin to typowa uliczka z pobielonymi kamiennymi domkami, pocztą, B&B i sklepem. Nad wszystkim góruje parafialny kościół zbudowany w XIX wieku, ale sądząc po kamiennym krzyżu i innych zachowanych reliktach, stanął w miejscu poprzednich świątyń o o wiele starszym rodowodzie. 




To co jednak przyciąga tutaj najbardziej to kamienne obeliski, nagrobki, kamienne kręgi, w sumie blisko tysiąca miejsc sięgających swoja historia do czasów prehistorycznych. Kilmartin Glen to otwarte miejsce gdzie można wędrować pośród tych unikalnych miejsc, gdzie atmosfera tajemniczości kamiennych kręgów pobudza do refleksji, gdzie jest znacznie bliżej tego co mogło być setki lat temu, a czego absolutnie nie ma w słynnym Stonehenge, gdzie otoczone barierkami miejsce kultu, położone u zbiegu szos wcale nie tworzy klimatu dla takiego miejsca. No i te setki turystów. A tu cisza, nieco dzika przyroda, i czas by spokojnie podziwiać kamienne rzeźby, czytać napisy na starych nagrobkach, zadumać się nad upływem czasu...





Kilmartin Glen, Temple Wood




Co oczywiste w Szkocji, w każdej niemal jej części to zamki, twierdze, warownie. Dla poszanowania tradycji odwiedziłam jeden,  położony niedaleko mojej trasy powrotu do Londynu, Inveraray Castle, ale mnie nie zachwycił. Taki architektoniczny 'gargamel'.




Bardziej zaciekawiła mnie Inveraray Watch Tower, ale położona nieco w głuszy wymagała czasu by tam dotrzeć, a że dzień był mglisty i deszczowy, a przede mną długa droga do Londynu pozostało jedynie mgliste zdjęcie i równie mgliste wspomnienie.


Pozostały jeszcze piękne widoki po drodze, bo nagle wyszło słońce, a mgły zawisły nad szczytami gór...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz